Pod koniec ubiegłego roku burmistrz Gołdapi otrzymał od eksperta budowlanego zalecenie jak najszybszej rozbiórki gołdapskiego Pomnika Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni. Jego stan techniczny jest bowiem tragiczny. W każdej chwili grozi zawaleniem.
Rozbiórka pomnika jest trudnym zadaniem. Problemem nie jest jednak fizyczny jego demontaż, a procedury z tym związane. Trwają one już od kilku miesięcy.
- Nie wszyscy Gołdapianie wiedzą, że aby rozebrać pomnik trzeba mieć zgodę Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa - mówi Marek Miros. - Stosowne dokumenty znajdują się już w rękach Andrzeja Kunerta, następcy tragicznie zmarłego Andrzeja Przewoźnika. Informacje o potrzebie rozbiórki gołdapskiego pomnika muszą teraz zostać przez niego przesłane do ambasady Federacji Rosyjskiej.
Wszystkie procedury wymagają czasu, a ten biegnie nieubłaganie. W dniach, w których jest obchodzona rocznica zakończenia II wojny światowej w Europie, od pomnika odpadł sporej wielkości jego fragment. Dzięki temu, że teren wokół pomnika został ogrodzony, nikomu nic się nie stało. Pokazuje to jednak, że jego dni są policzone.
- Nigdy nie było naszym zamiarem rozebranie pomnika ze względów politycznych, historycznych bądź ideologicznych - dodaje burmistrz Gołdapi. - Konieczność rozbiórki wynika tylko i wyłącznie ze względów fizycznych. Po prostu materiał, z którego został wykonany, nie wytrzymuje próby czasu. Żadna polityka nie powinna tu być przez kogokolwiek wykorzystywana.
Na razie nie wiadomo, kiedy zakończą się procedury formalne, związane z rozbiórką. Fakt, że od pomnika odpadają jego fragmenty, powinie znacznie je przyspieszyć. Po rozbiórce na jego miejscu powstanie pionowa tablica. W swoim przesłaniu będzie mówiła zarówno o ofiarach żołnierzy, jak też o pokojowej przyszłości tej części świata.