Od wielu lat w rocznicę podpisania przez Niemcy aktu kapitulacji w 1945 roku na cmentarz wojenny we Wronkach przyjeżdża Białorusin Aliaksandr Martynchyk. Jak udało mu się ustalić, tu jest pochowany jego brat.
- Kim był pana brat?
- W domu była nas dwunastka dzieci. Iwan był najstarszy. Urodził się w 1923 roku. Na wojnie służył jako sanitariusz.
- Jak i gdzie zginął?
- Poległ w czasie walk w okolicy Worek, około 800 metrów na zachód od cegielni. Wbrew rozkazowi ruszył na pole walki ratować swojego dowódcę, gdy ten został ranny. Niestety, kule dosięgły też jego.
- Jak pan się dowiedział, gdzie brat został pochowany?
- Jego przyjaciel wysłał mojej matce list i zdjęcie, gdzie jest pochowany. Była tam informacja, że 5km od Gołdapi. Po śmierci matki natrafiłem na ten list. 20 lat szukałem, gdzie to jest. Do Gołdapi przyjechałem pierwszy raz 1988 roku. Spróbowałem ustalić, gdzie leży mój brat i wydaje się, że znalazłem miejsce pochówku. Pewności jednak nie ma, że to ta konkretna mogiła we Wronkach. Od tamtej pory każdego roku przyjeżdżam złożyć na jego grobie kwiaty i zapalić znicz.
- Dziękuję za rozmowę.
Pan Aliaksandr w trakcie rozmowy wspomniał też, że każdy wyjazd do Gołdapi wiąże się dla niego z kosztami, m.in. wizowymi. Przy jego dochodach są one znaczne. Nie ma jednak co liczyć w żadnym zakresie na pomoc białoruskich władz. Kilka lat temu udał się do miejscowego urzędu i powiedział, że wyjeżdża do Gołdapi na groby poległych tu m.in. Białorusinów. Poprosił, by władze przekazały mu jakieś środki finansowe na zakup kwiatów, które mógłby złożyć w umieniu swoich rodaków pod pomnikiem we Wronkach. Jego słowa nie spotkały się jednak z zainteresowaniem. Pan Aliaksandr twierdzi jednak, że na grób swojego brata będzie przyjeżdżał dopóki mu pozwoli na to zdrowie.
Dziękuję Janowi Steciowi i Stanisławowi Miernikowi za pomoc
w tłumaczeniu rozmowy z panem Aliaksandrem Martynchykiem.