Michał Kulesza zaliczał się do tej kategorii ludzi, którzy w dobrym sensie nie stwarzali dystansu, a odwrotnie- dystans skracali. To cecha paradoksalnie dość często spotykana u ludzi wybitnych. A do tej kategorii zaliczał się Michał Kulesza. Jestem burmistrzem od 22 lat i mam dość rozległe kontakty. Przypadek Michała tę regułę potwierdza. Ludzie wybitni skracają dystans, nie tworzą sztucznych barier. Bronią się swoim dorobkiem i swoją osobowością. I właśnie tacy ludzie, jak Michał, z tytułami naukowymi, niekwestionowanym dorobkiem, pełniący wiele różnych funkcji w państwie, tych barier nie stwarzają. To pierwsza myśl, jaka mi przyszła po smutnej wieczornej wiadomości z 13 stycznia 2013 roku. Od pierwszego spotkania miałem wrażenie, ze znamy się od dawna i nadajemy na podobnych częstotliwościach. Jego bezpośredniość, umiejętność przekazywania wiedzy i sposób w jaki to czynił, stanowiły o tym, ze uważaliśmy Go za jednego z nas. Profesora Michała Kuleszę jednego, jak to zwykło się mawiać w naszym gronie, z ojców założycieli polskiego samorządu. Rzeczowy, pogodny, ujmujący akceptowany przez polski samorząd. Takiego Go zapamiętam. Szanowaliśmy Go za ogromną wiedzę i dorobek i jednocześnie lubiliśmy jako jednego z nas. Bez Niego nie byłoby polskiego samorządu. A ja darzę Cię głębokim szacunkiem za coś dla mnie wyjątkowo ważnego, mimo, ze nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy. Otóż Michał, uczeń warszawskiego Rejtana ( ja byłem uczniem warszawskiego LO im Królowej Jadwigi- tez na Mokotowie) był harcerzem i komendantem rejtanowskiej czarnej jedynki, pierwszej warszawskiej drużyny harcerskiej, przez którą przeszedł kwiat późniejszej demokratycznej opozycji. Bardzo niewielu samorządowców o tym wiedziało, dlatego godzi się o tym przypomnieć. Dla nas harcerzy mokotowskiego hufca im. Szarych Szeregów rejtanowska jedynka była elitą elit.
Czuwaj Druhu Samorządowcu.
Marek Aleksander Miros, Burmistrz Gołdapi