Piszę w związku z pytaniem, nurtującym mnie i nie tylko mnie, ale też innych mieszkańców dzielnicy tzw. "uliczek" na Kościuszki. Otóż sprawa dotyczy "jakości" i stanu nawierzchni ulic, m.in. Zielonej, Małej, Cichej. Drogi są w opłakanym stanie, tyle że płaczą i płacą za to mieszkańcy (naprawy pojazdów, malowanie domów, nie mówiąc o notorycznym myciu szyb). Przez niespełnione obietnice wyborcze, m.in. starosty gołdapskiego, ludzie borykają się z coraz to dotkliwszym problemem poruszania się po dzielnicy. Kilkukrotnie były prowadzone rozmowy mieszkańców z ówczesnymi władzami starostwa, zbierane nawet były podpisy mieszkańców dzielnicy pod stosownymi petycjami. Władza przyznała rację mieszkańcom, nawet obiecała w zupełności rozwiązać ten problem. Inwestycje ciągle zmierzają w kierunku rozwiązywania problemów drogowych, ale niestety w "bogatszych" dzielnicach. Czy lobby owych dzielnic było tak duże? Czy może "stara" dzielnica "uliczek", z racji średniej wieku ludzi tam mieszkających, wpływa na ignorancję przez urzędników? Nie mówię już o tym, że po każdych ulewach na ulicy Zielonej niektórzy mają w piwnicy wodę, a na posesjach zawartość ulic. Pięknie się mówi o nowych inwestycjach drogowych, nowej infrastrukturze, bo to jest chwytliwe marketingowo, populistycznie, lecz czy załatwiony, zapomniany problem nie zostałby pozytywnie odebrany przez mieszkańców? Kadencje dobiegają końca, zaczynają znowu być dawane obietnice, lecz zastanawiam się, czy słowo urzędnika państwowego ma dziś wartość?
Załączam zdjęcia z "niespełnionych obietnic".