Chciałabym zwrócić uwagę na pewną kwestię, która mi osobiście mrozi krew w żyłach. W związku z przedłużającym się okresem zimowym wielu ludzi dokarmia wolno żyjące zwierzęta. Zwykle są to psy, koty czy ptaki. Tak też postępują mieszkańcy bloków przy Osiedlu Młodych w Gołdapi, którzy w miarę możliwości pomagają przetrwać zimę bezpańskim kotom. Koty te nie są uciążliwe ani agresywne, zwykle dokarmiane są w pewnej odległości od bloków, tak by nie przeszkadzało to innym mieszkańcom. Zdarza się też, że właściciele mieszkań usytuowanych na parterze pozwalają przenocować im w najchłodniejsze i najbardziej wietrzne noce. Nie wszyscy jednak są na tyle wyrozumiali. I nie chodzi tu wcale o chęć dokarmiania. Otóż obok sporej grupy życzliwych i współczujących osób, znalazło się także kilka, którym sama obecność kotów wyraźnie przeszkadza. Latem zdarzały się incydenty ranienia kotów kamieniami czy innymi przedmiotami będącymi "pod ręką", teraz jednak oprawcy stali się bardziej radykalni i postanowili raz na zawsze "pozbyć się problemu". Od kilku dni słyszało się pogłoski na temat rzekomego otrucia kotów. Plotka szybko okazała się prawdą, gdy z dnia na dzień kotów robiło się coraz mniej, a te, którym udało się do tej pory przeżyć snuły się po omacku po osiedlu. Na sam widok robi się przykro. Koty zdają się mieć popalone pyszczki, nie przyjmują żadnych pokarmów ani płynów. Zdaje się, że daremne okazało się wiele miesięcy dokarmiania. Ta sprawa nie może pozostać bez echa. Są chyba w naszym mieście instytucje, które powinny zareagować. Zarówno wcześniej, by zająć się wałęsającymi się kotami, jak i teraz, by wyciągnąć konsekwencje i nie dopuścić do podobnej sytuacji w przyszłości.
imię i nazwisko autora do wiadomości redakcji