- Jeśli miałabym coś osiągnąć dzięki muzyce, to na pewno nie kosztem mojej edukacji - mówi Agnieszka Rucińska, uczestniczka programu „Bitwa na głosy". Zapraszamy do lektury wywiadu z gołdapską wokalistką. Rozmawia Adam Chrzanowski.


W ostatnią niedzielę wszyscy mogliśmy zobaczyć drużynę Panasewicza w odcinku finałowym programu „Bitwa na głosy". Jako jego uczestniczka niewątpliwie przeżyłaś ogromną przygodę. Jak to wszystko się zaczęło?

Zaczęło się od reklamy programu, w której Janusz zapraszał na casting do Olecka. Pomyślałam: może się tam zjawię? W sumie pewnie się nie dostanę, bo nigdy nie byłam w czołówce gołdapskich wokalistek, ale przynajmniej poznam nowych ludzi i usłyszę profesjonalną ocenę mojego głosu. Olecko przywitało wszystkich ogromnymi płatami śniegu i silnym mrozem, ale w Centrum Kultury panowała gorąca atmosfera. Gdy przyszła moja kolej, nie wiedziałam jeszcze co będę śpiewać! „Na gorąco" wybrałam dwie piosenki: „Moja i Twoja Nadzieja" zespołu Hey oraz „Fallin" Alicii Keys. Usłyszałam wiele miłych słów. Po powrocie do domu otrzymałam telefon, że mam zjawić się na drugim castingu w Ełku, gdzie wybierano drużynową szesnastkę.

Z pewnością przygotowania do odcinków były pracochłonne, jak to wyglądało od środka? Czy nie było problemów, żeby pogodzić próby z nauką?

Owszem, próby pochłaniały sporo czasu. Cały tydzień przepleciony był próbami, na których to wraz z naszą chórmistrzynią Agnieszką Gorączkowską ćwiczyliśmy kolejne piosenki. Spotkania miały trwać po 3 godziny, choć często były dłuższe. Raz w tygodniu spotykaliśmy się również na próbie kamerowej. To one były emitowane przed naszymi występami. Jeśli chodzi o szkołę, to nie było łatwo nadrobić zaległości, ale nie wyobrażałam sobie odpuścić szkoły. Rzeczywiście była to przygoda życia, jednak nie mogę stawiać programu ponad nią. Jeśli miałabym coś osiągnąć dzięki muzyce, to na pewno nie kosztem mojej edukacji.

Przyszedł czas na występy na żywo. Wielu gołdapian śledziło wasze zmagania, jak poradziłaś sobie z nową sytuacją?

Byłam bardzo podekscytowana. Z każdym kolejnym wejściem na żywo nerwy zmieniały się w pozytywną adrenalinę, która dawała mi energię na występ. Przede wszystkim pomagał mi gorący doping ze strony olecczan. Byli najgłośniejsi w studio, a to nielada wyzwanie przekrzyczeć całą publikę, bo nie byli najliczniejszą grupą.

 

Jesteśmy na Google News - obserwuj nas!

 

Podobał Ci się artykuł? Doceniasz działalność goldap.info?
Jeśli uważasz, że to co robimy jest wartościowe, postaw nam wirtualną kawę.

Spędzaliście wspólnie dużo czasu, jak układały się wasze relacje?

Niektórzy zaprzyjaźnili się bardziej, inni mniej... Myślę jednak, że mimo różnic byliśmy zgraną drużyną, a wiele przyjaźni utrzyma się na dłużej. Często pewnie mieliśmy siebie dość, ale mimo wszystko przywiązaliśmy się do siebie. Nawet najtwardsze charaktery uroniły łzę przy pożegnaniu.

Odpadaliście w ćwierćfinale. Czy liczyłaś na to, że uda wam się dojść do tego etapu?

Nie spodziewałam się tego, bo pokonaliśmy o wiele większe aglomeracje: Warszawę, Opole, Łódź. Poza tym Janusz Panasewicz ma podzieloną grupę fanów. Jedni cieszyli się, że bierze udział w programie, inni natomiast złościli się, że nie koncertuje z Lady Pank na 30-lecie istnienia zespołu. Mimo wszystko patriotyzm lokalny nie zawiódł, a my pokazaliśmy, że Mazury mają potencjał.

Czy dzięki programowi, a także pracy z profesjonalistami mogłaś podszkolić swój warsztat wokalno-choreograficzny?

Jak najbardziej! Pracowaliśmy z solistką najsłynniejszego w Polsce chóru gospelowego „Trzecia Godzina Dnia", wcześniej wspomnianą przeze mnie Agnieszką Gorączkowską. To ona mozolnie trenowała z nami każdą nutę i uczyła emocji, jakie mamy przekazywać śpiewając. Bardzo się z nią zaprzyjaźniliśmy i mogę przyznać, że była siedemnastą członkinią naszej grupy. Jeśli chodzi o choreografię, co tydzień mieliśmy innego choreografa. Raz w tygodniu mieliśmy trzygodzinną próbę, po której cali ociekaliśmy potem. Choreografka Ania Derfel dawała nam największy wycisk, ale to dzięki niej nasze układy taneczne były tak energetyczne.

W finałowym programie miałaś swoją solówkę, jak oceniasz swój występ?

Nie umiem ocenić samej siebie, bo to nie takie łatwe. Każdy z nas zawsze mówi, że mogłoby być lepiej, ale mimo wszystko jestem zadowolona. Na scenie czułam się świetnie, a publiczność wpadła w szał tańca. I pomimo tego, że na początku nie czułam tej piosenki, po krótkim czasie nieświadomie zaczęłam ją nucić pod nosem. Bardzo miło mi było, gdy usłyszałam, że mój znajomy również to robi.

Czy koniec programu kończy też działalność zespołu? Jeśli nie to czy publiczność lokalna będzie mogła was jeszcze usłyszeć na żywo?

Myślę, że zespół będzie działał dalej. Mamy propozycje występów, a przede wszystkim tęsknimy za sobą nawzajem, więc myślę, że każdy pretekst do spotkania jest dobry. Jak na razie mogę zdradzić to, że najbliższy koncert mamy już... 13 maja w Wieliczkach za Oleckiem. Damy z siebie wszystko, tak jak na występach w TV.

Dziękuje za rozmowę, życzę udanych występów na scenach naszego kraju i nie tylko.

Cała przyjemność po mojej stronie.