Co najmniej w 12 domach na Ustroniu mieszkańcy nie mają wody. Około 40 osób korzysta z własnej, pobieranej ze studni. Powstały one w czasach, gdy w tym rejonie miasta nie było jeszcze miejskiej sieci wodociągowej. Część ma pół wieku i więcej, inne kilkanaście lat.
- Swoją studnię wybudowałem stawiając dom - mówi Tomasz Prześniak, mieszkaniec ul. Utronie.- Woda z niej jest dobra. Zdaniem pracowników sanepidu, którzy ją jakiś czas temu badali, jest lepsza od miejskiej.
Gdy pojawiła się możliwość podłączenia do sieci wodociągowej, nie wszyscy to uczynili. Nikt bowiem nie chciał „wchodzić" w koszty i płacić za coś, co miał za darmo. Problem pojawił się w ostatnich dniach. W budowanym zalewie zostały przekopane rowy odwadniające, którymi spuszczono zebraną w nim wodę. To znacznie obniżyło poziom okolicznych wód gruntowych. W studniach, w których była ona od zawsze, nagle jej zabrakło.
W imieniu mieszkańców Ustronia pan Tomasz zgłosił dziś problem w gołdapskim Rejonowym Oddziale Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Olsztynie. Zalew, a właściwie zbiornik retencyjny jest bowiem inwestycją tej instytucji. Kierownik oddziału Lucyna Kozłowska oraz Andrzej Herman, jeden z pracowników rozumieją problem, jednak „na gorąco" nie za bardzo widzą możliwość jego rozwiązania. Z jednej strony spuszczenie wody w zalewie jest bowiem konieczne, by mogły tam rozpocząć się prace, z drugiej krok ten spowodował poważne problemy dla pobliskich mieszkańców.
- Będę dzwonić do Olsztyna i szukać rozwiązania - mówi Lucyna Kozłowska. - Musimy też wejść w kontakt z wykonawcą inwestycji.
Pan Tomasz w imieniu mieszkańców swojej ulicy zaproponował pewne rozwiązanie. Otóż są oni gotowi zgodzić się na czasowe przyłącza do miejskiej sieci wodociągowej, o ile nie będą one wykonane na ich koszt. Ale kto miałby w takim razie zapłacić?
- Koszty inwestycji zostały dokładnie określone - mówi Andrzej Herman. - Jest ona wykonywana częściowo ze środków unijnych, nie ma możliwości dopisać kolejnych wydatków.
Tomasz Prześniak chciał powiadomić też burmistrza Gołdapi o zaistniałej sytuacji. Co prawda zalew nie jest inwestycją gminną i Urząd Miejski nie ma możliwości ingerowania w nią, to jednak poparcie władz w rozwiązaniu problemu może być przydatne. Niestety, nie zastał on ani Marka Mirosa, ani jego zastępcy Jacka Morzego. Sprawę przekazał więc Władysławowi Frydrychowi, zastępcy przewodniczącego Gminnego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Obiecał on niezwłocznie przekazać otrzymane informacje burmistrzowi i w miarę możliwości pomóc z rozwiązaniu problemu. Niewykluczone, że wkrótce na Ustroniu staną pojemniki z wodą pitną, by mieszańcy mogli z niej - póki co - korzystać do celów spożywczych.
Od początku wykonywania inwestycji „zalewowej' pojawiało się wiele różnych problemów. Być może wkrótce dojdzie do nich kolejny.
- Zimą, gdy woda stała w zalewie, w piwnicy miałem jej około 20cm - mówi Daniel Urynowicz, także mieszkaniec ul. Ustronie. - Przedstawiciel Mostostalu (wykonawca robót - red.) pokazał mi, jaki mniej więcej będzie docelowy poziom wody w zalewie. Wychodzi, że będę miał cały czas około metra wody w piwnicy. Fundamenty domu także będą w wodzie.
Najprawdopodobniej nie obędzie się bez wykonania odpowiednich odwodnień działki. Zdaniem pana Daniela nie on powinien ponosić koszty ewentualnych prac. Ale czy inwestor ma na to środki? Kierownik oddziału ZMiUW Lucyna Kozłowska obiecała także zająć się tą sprawą.
Tomasz Prześniak podsumowuje temat zalewu krótko.
- Zdecydowana większość pobliskich zalewowi mieszkańców nie chce go - mówi. - Była to cicha, spokojna okolica. Teraz nie mamy wody. Po wycięciu drzew strasznie wieje, o wiele więcej niż w poprzednich latach trzeba wydać na ogrzewanie domów. A co będzie w przyszłości?