Rominta Gołdap rozegrała dziś mecz towarzyski z Mamrami Giżycko. Spotkanie odbyło się na boisku przy gimnazjum, gdyż po wczorajszych deszczach płyta boiska na stadionie miejskim nie nadawała się do gry. Było na nim zbyt dużo wody i w godzinach rannych organizatorzy zdecydowali się o przeniesieniu meczu.
Mniejsza płyta boiska przy gimnazjum w stosunku do tej na stadionie spowodowała, że zawodnicy byli bardziej zagęszczeni. Wymagało to od nich szybszego myślenia podczas gry oraz bardziej zdecydowanej walki o piłkę. O ile w czwartkowym spotkaniu zawodnicy byli wyjątkowo ospali, dziś można było zauważyć znaczącą poprawę. Byli bardziej zdecydowani w walce o piłkę i więcej biegali. Niestety, podczas spotkania dochodziło do wielu spięć między zawodnikami obu drużyn, a także do niesportowych zachowań. Za jedno z nich sędzia ukarał zawodnika z Giżycka czerwoną kartką. Ten jednak nie opuścił płyty boiska i grał nadal. Zawodnicy Rominty muszą zaś przećwiczyć „trzymanie języka za zębami", gdyż jest on momentami bardzo wulgarny. Podczas ligowych spotkań brzydkie słowa mogą skutkować otrzymaniem żółtej lub czerwonej kartki. Wie o tym kierownik drużyny Piotr Mościński, który planuje na ten temat porozmawiać z zawodnikami.
Po 90 minutach gry Gołdapianie zwyciężyli 3:1 (2:1). Gole w Romincie strzelili Mateusz Dyniszuk, Damian Ołów i Łukasz Kiler.
- Giżycczanie, w stosunku do ekipy Mazura Ełk, z którym graliśmy w czwartek, byli przeciwnikiem dużo słabszym - twierdzi Mirosław Orłowski, trener Rominty. - Nadal nie jestem w stanie ocenić, jaką formę ma nasz zespół. Tym razem było już lepiej niż ostatnio, bo odpoczęliśmy i wytrzymaliśmy kondycyjnie. Dziś było też dużo zmian, zagrało wielu juniorów. Za tydzień pierwszy mecz ligowy, wówczas wszystko się okaże.
Trener nie ujawnia na razie, którzy zawodnicy wyjdą na boisko w przyszłotygodniowym spotkaniu na wyjeździe z GKS Wikielec. Jak twierdzi, każdy ma swoich pewniaków, on także, ale jeszcze nie pora o nich mówić.