Artykuł o tym tytule został opublikowany w 28 numerze tygodnika "NIE", który wszedł właśnie do sprzedaży. Jego autor, Waldemar Kuchanny, komentuje w nim sprawy związane z przeniesieniem jednostki wojskowej z Elbląga do Gołdapi. Za zgodą wydawcy tygodnika publikujemy ten artykuł na naszych stronach. Zapraszamy do interesujacej lektury.
„Koledzy Donalda Tuska"
Polską rządzą protekcje, a ludność za to płaci
Burmistrz Gołdapi Marek Miros prosił swojego kumpla Donalda Tuska, aby mu MON nie likwidowało garnizonu w mieście, bo miasto padnie. Prosił, prosił i wyprosił. MON likwiduje wiec garnizon w Elblągu. Dalekie to jest od strategicznego i ekonomicznego sensu.
Za czasów Jerzego Szmajdzińskiego jako ministra obrony narodowej podjęto w MON decyzję o reorganizacji naszych Sił Zbrojnych. Małe garnizony miały być likwidowane lub przenoszone i łączone z większymi. W 2006 r. Sztab generalny podjął decyzję o zlikwidowaniu jednostki wojskowej w Gołdapi (15. pułk przeciwlotniczy), przeniesienie jej do Elbląga i połączenie z tamtejszą jednostką (13. pułk przeciwlotniczy). Gdy wybory wygrała PO, a premierem został Tusk, Marek Miros rozpoczął wędrówki do ucha Donalda z prośbą, aby mu wojsko zostawiono. Prośby były skuteczne - MON ostatecznie zdecydowało, że zamiast przenosić jednostkę z Gołdapi do Elbląga, zrobi na odwrót - przeniesie wojsko w Elbląga do Gołdapi. I wilk będzie syty (Tusk zadowolony), i owca cała (plan reorganizacji wykonany, bo jeden garnizon zniknie).
Znajomy premiera
W broszurce wydanej dla mieszkańców „Informacja burmistrza Gołdapi o stanie finansów gminy w roku 2009, zamierzeniach inwestycyjnych na najbliższe lata oraz stanie zaawansowania niektórych zadań na terenie gminy" Miros tak opisał swoje działania: Podjąłem intensywne, dyskrecjonalne działania i postawiłem sobie w kadencji 2006-2010 za jeden z głównych celów ocalenie jednostki wojskowej jako jednego z największych zakładów pracy.
Burmistrza Gołdapi można posłuchać na żywo na lokalnym portalu internetowym: Burmistrz nie ma obowiązku lobbować, ale burmistrz, który by nie lobbował, to natychmiast powinien podać się do dymisji. Ja znam premiera Tuska, Jarek Słoma też go zna. A znam go bardzo dobrze. Przyznaję, że odegrałem jakąś rolę czy niemałą role.
Wspomniany Jarosław Słoma był przez wiele lat zastępcą Mirosa w Gołdapi, obecnie jest wicemarszałkiem województwa warmińsko-mazurskiego. To kolega Tuska jeszcze z czasów działalności w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, późniejszy działacz KLD, a nawet członek władz Kongresu, Unii Wolności i obecnie Platformy Obywatelskiej. Na oficjalnym portalu internetowym miasta można przeczytać, jak burmistrz Miros jeździ do kancelarii premiera i załatwia różne rzeczy, a to z samym premierem, a to z jego ministrem Tomaszem Arabskim. Toteż trudno się dziwić, że Miros pozostaje w Gołdapi burmistrzem od czasu, jak tylko powstał tam samorząd.
Drogi Donald
Także Tusk nigdy nie ukrywał sympatii dla gołdapian. Gdy w 2008 r. odwiedził miasto, powiedział na spotkaniu z mieszkańcami: Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że dla mnie Gołdap to niemal rodzinne miasto. Niezależnie od tego, jakie były moje losy, co się wtedy działo w polityce, to Gołdap było miejscem, gdzie mnie zawsze serdecznie przyjmowaliście. Nawiązał także do sprawy garnizonu: Nie jestem człowiekiem, który przyjeżdża do jakiegoś miasta i naobiecuje. Podczas wizyty w Warszawie ze strony Jarosława Słomy i Marka Mirosa padały konkretne pytania. Było pytanie o przyszłość garnizonu. Ta przyszłość jest bezpieczna.
Tej obietnicy Tuska nie można zarzucić, że była czcza: właśnie przystąpiono do likwidacji garnizony w Elblągu i przeprowadzki do Gołdapi.
Wojna garnizonów
Dla Gołdapi pozostawienie wojska to być albo nie być. Burmistrz policzył, że do urzędu miejskiego wpływa rocznie ok. 2mln złotych podatku od osób fizycznych zatrudnionych w wojsku. Plus kilkaset tysięcy podatku od nieruchomości. Poza tym wojsko utrzymuje gołdapskie sklepy, gołdapskiego fryzjera, gołdapski bar, gołdapską restaurację, a gołdapskiemu proboszczowi także coś na tace rzuci.
Sam minister obrony narodowej Bogdan Klich nie ukrywa, że pozostawienie wojska w Gołdapi, a wyprowadzenie go z Elbląga, ma głównie aspekt tzw. społeczny: Ocenia się, że rozformowanie 13. pplot nie wpłynie znacząco na rynek pracy i rozwój Elbląga, który jako duże, w przeszłości wojewódzkie miasto, daje również rękojmię właściwego i korzystnego dla jego mieszkańców zagospodarowania zwalnianej infrastruktury wojskowej. Z kolei w Gołdapi, gdzie 15. pplot jest głównym pracodawcą, ewentualne rozformowanie jednostki przyniosłoby katastrofalne skutki dla lokalnej społeczności.
Tak pisze Klich do posłanki Julii Pitery, która z kolei została „zaangażowana" do obrony jednostki e Elblągu przez tamtejszą ludność, żołnierzy tam stacjonujących i ich rodziny. No, ale każdy rozumie, że dla Klicha pani Julia znaczy mniej niż pan premier, a dla Tuska mniej niż starzy koledzy Miros i Słoma.
Żeby była jasność: samorządowcy i politycy z Elbląga także próbowali uprosić i Tuska, i Klicha, aby im wojska nie zabierał i nie zmieniał wcześniejszej decyzji Sztabu generalnego. Pisał i błagał Henryk Słonina, prezydent Elbląga, prosił lokalny poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski. Niestety, żaden z nich nie był nigdy w KLD ani nawet w UW.
MON z zasadami
Ilu ostatecznie żołnierzy przeniesie się z Elbląga do Gołdapi - nie wiadomo. Dla żołnierzy wyjazd z miasta, które ma prawie 130 tys. mieszkańców i jest o godzinę drogi od Trójmiasta, do miasteczka, które ma zaledwie 13 tysięcy mieszkańców i leży tam, gdzie diabeł macha ogonem, czyli na granicy z obwodem kaliningradzkim, to mieć przesrane. Dla ich żon perspektywy zawodowe, a dla dzieci edukacyjne są jeszcze marniejsze. To skłoniło przeciwlotników z Elbląga do napisania także do tygodnika „NIE".
MON argumentuje, że przeniesienie jednostki z Elbląga do Gołdapi ma sens, bo żołnierzom będzie bliżej do poligonu w Bemowie Piskim. Decyzja została podjęta ze szczególnym uwzględnieniem zasady koszt-efekt - pisze Klich.
Położenie jednostki na granicy z obwodem kaliningradzkim i pobliską Litwą wydaje się bezsensowne, bo po cóż bronić nieba nad polami. rzecz w tym, że jedynym poligonem w RP, gdzie przeciwlotnicy mogą strzelać swoimi rakietami, jest poligon w Wicku Morskim. I do tej pory zarówno 13. pułk przeciwlotniczy z Elbląga, jak i 15 pułk przeciwlotniczy z Gołdapi jeździli do Wicka. Z Elbląga do wicka jest 195km, z Gołdapi do Wicka - 413km. Transport sprzętu na poligon odbywa się koleją, bo taniej. Jednostka w Gołdapi nie ma rampy kolejowej. Ba, w Gołdapi nie ma kolei. Trzeba będzie ją wybudować praktycznie od nowa (linia kolejowa Gołdap-Ełk została zamknięta kilka lat temu). Do tej pory żołnierze z Gołdapi jadący na poligon, aby trochę postrzelać, zatrzymywali się na postój z noclegiem w... Elblągu.
Do poligonu przylotniskowego w Malborku bliżej z Elbląga (26km) niż z Gołdapi (246km). Garnizon w Elblągu plac ćwiczeń koszarowych ma w odległości 400m, wojsko w Gołdapi na plac ćwiczeń musi popylać 6km przez miasto. Najbliższą strzelnicę żołnierze z Elbląga mają w Braniewie - 40km jazdy; ci z Gołdapi najbliższą strzelnicę mają w Orzyszu, 2 godziny samochodem.
W Gołdapi trzeba wybudować dodatkowe koszary dla zawodowych szeregowych oraz mieszkania dla kadry oficerskiej. Do tego garaże, modernizacja kotłowni, remont klubu garnizonowego, hali sportowej. Pięknie z budżetu MON sto baniek jak nic. Co najmniej. Plus z budżetu Ministerstwa Infrastruktury jakieś 100, a może 150mln zł na linię kolejową. W tej chwili MON przeznaczyło 20mln zł na najważniejsze sprawy związane z przeprowadzką. W Elblągu to wszystko jest gotowe, przenosiny z Gołdapi odbyłyby się niemal bez kosztów.
Ponieważ w Gołdapi brakuje infrastruktury (choćby mieszkań dla przenoszonych żołnierzy), to przeprowadzka garnizonu z Elbląga pod rosyjską granicę potrwa jeszcze kilka lat. W Elblągu liczą, że w tym czasie się zmieni rząd, a tym samym samorządowcy z Gołdapi stracą w nim wpływy. Wówczas MON może zmienić koncepcję rozlokowania pułku przeciwlotniczego.
Waldemar Kuchanny