Sala Koncertowa Szkoły Muzycznej I stopnia w Gołdapi z koncertu na koncert zapełnia się co raz szczelniej. Może tylko to świadczyć o jednym - Gołdapianie przekonali się do muzyki klasycznej w prawdziwie profesjonalnym wykonaniu.

Za każdym razem, rozglądając się przed koncertem po widowni, zauważam nowe twarze i wiem, że zobaczę je ponownie w towarzystwie innych, nowych znajomych, bo wieść o koncertach szeroko się niesie. Cieszy mnie to z różnych powodów: widzę sens zapraszania profesjonalnych muzyków, widzę w tym rozwój naszej lokalnej społeczności, ale przede wszystkim cieszę się, że dzieci uczęszczające na zajęcia do Szkoły Muzycznej mają możliwość zetknięcia się z osobami na co dzień pracującymi z muzyką i nad muzyką.

Wczorajszego popołudnia dzięki muzyce poznawaliśmy tradycje żydowskie, a w ich tajniki wprowadzała nas niezrównana konferansjer muzyczna Lidia Szpilewska z warszawskiej Filharmonii Narodowej, z którą do Gołdapi przyjechał zespół KlezmaFour.

Zespół ten to, jakby na przekór nazwie, pięciu muzyków grających na różnych instrumentach: skrzypcach, akordeonie, kontrabasie elektronicznym (najbardziej intrygujący instrument tego koncertu), perkusji i klarnecie. Wszyscy panowie mają wyższe wykształcenie muzyczne, a kiedy zajrzałam na oficjalną stronę tego zespołu dowiedziałam się, że bardzo aktywnie uczestniczą w życiu artystycznym społeczeństwa naszego kraju. Jakże więc jestem dumna, iż taki zespół zawitał do Szkoły Muzycznej i mogliśmy uczestniczyć we wspaniałej duchowej uczcie.

Muzycy rozpoczęli koncert „Wesołą Ewą", klasycznym utworem muzyki żydowskiej. Szybkim, żywym i wesołym. Potem Lidia Szpilewska przybliżyła idee chasydyzmu, ruchu religijnego, którego atutem była prostota i radosny odbiór świata. Opowiedziała też o zwyczajach i tradycjach żydowskich. Potem było refleksyjnie, „Psalm" czy „Anatewka", w której mieszkał mleczarz Tewje, jego żona Gołda i ich pięć córek z musicalu „Skrzypek na dachu" (z muzyką Jerry`ego Bocka, słowami Shaeldona Harnicka opowiadającego historię opartą na książce „Dzieje Tewjego Mleczarza", autorstwa ukraińskiego pisarza żydowskiego Szolema Alejchema), lub radośnie przy wtórze wesołych weselnych melodii, kiedy to i nowożeńcy i goście życzyli sobie Mazal Tow, co po hebrajsku oznacza „szczęście".

Kto nie był z nami może żałować. Ma jednak szansę na kolejny łyk prawdziwej sztuki już w maju. Serdecznie zapraszam.

AGA