- Czy ma pan wpływ na funkcjonowanie gabinetu lekarskiego chorób płuc? - Pytanie tej treści zadał dyrektorowi gołdapskiego Zakładu Opieki Zdrowotnej radny Paweł Werchowicz. Padło ono 25 stycznia, podczas wspólnego posiedzenia komisji Rady Powiatu. Radny wyjaśnił od razu, skąd ono się wzięło.
- Lekarz rodzinny dał mi skierowanie do tej poradni - twierdzi Paweł Werchowicz. - Do dnia dzisiejszego nie miałem możliwości skorzystać z porady pracującego tam specjalisty. Między świętami a Nowym Rokiem dzwoniłem na centralę szpitala z prośbą o połączenie z gabinetem chorób płuc. Niestety, za pierwszym razem nikt nie odbierał. Trudno - pomyślałem. Może ktoś wyszedł na chwilę. Gdy zadzwoniłem po pół godziny, sytuacja się powtórzyła. Zapytałem więc na centrali, czy ktoś tam pracuje. W odpowiedzi usłyszałem, że tak. Chyba jednak nikogo tam nie było.
Paweł Werchowicz ustalił w inny sposób, w jakich dniach i godzinach są przyjęcia pacjentów. W tym terminie udał się pod gabinet. Okazało się, ze wszystko było pozamykane. Nie było też wywieszonej żadnej informacji dlaczego. Wisiała jedynie kartka, że w tym dniu, w tych godzinach, lekarz powinien być.
- W między czasie przyszły jeszcze dwie kobiety, które mnie pytały, czy cokolwiek wiem, czy lekarz będzie przyjmował - dodaje radny. - Coś trzeba z tym rozbić. Ludzi powinni mieć informację, kiedy do tych lekarzy można się dostać. Jeżeli danego dnia nie może przyjmować, to niech napisze, że np. „Dzisiaj nie przyjmuję, bo mi się nie chce". Wtedy wiem, że tego dnia lekarza nie ma.
Radny po tygodniu w końcu się dodzwonił do gabinetu. Pani przyjmująca rozmowę zapisała na wizytę, podając konkretny dzień i godzinę, kiedy należy się stawić. Okazało się jednak, że to niczego nie gwarantuje.
- Gdy zaszedłem w ustalonym terminie, na korytarzy powitało mnie około 30 osób - mówi Paweł Werchowicz. - Była już moja godzina, a okazało się, że lekarz jeszcze nikogo nie przyjął. Zapytałem ludzi, o co chodzi. Każdy wzruszał ramionami. Nie chcę cytować słów, które wtedy padły. Szczęście, że nie byłem w mundurze, bo musiałbym wówczas na te słowa zareagować. Okazało się, że lekarz się spóźnił. W takich sytuacjach powinna być podawana dla pacjentów informacja, że specjalisty nie ma lub będzie przyjmował w innych godzinach. Powinno się to podawać na centrali oraz przyczepiać informację np. gwoździem do drzwi gabinetu. Obecnie wywieszone wprowadzają pacjentów w błąd.
Dyrektor SP ZOZ twierdzi, że dotychczas nie miał skarg ze strony pacjentów.
- Wyjaśnię przyczyny, dlaczego taka sytuacja miała miejsce i o tym poinformuję - obiecuje Wiesław Jurgielewicz. - Dodam jednak, że jest to poradnia specjalistyczna i jesteśmy zdani na lekarza dojeżdżającego z Ełku.
Czy sytuacja opisana przez radnego jest tylko wypadkiem przy pracy jednego z lekarzy czy może stałą praktyką wszystkich pracujących w gołdapskich placówkach ochrony zdrowia? Czy spotkali się Państwo z czymś podobnym? Czy opisane postępowanie jest lekceważeniem pacjentów? Zapraszamy do dyskusji.