O przyczynach odwołania dyrektora Domu Kultury w Gołdapi rozmawiamy z burmistrzem Markiem Mirosem.
Dlaczego zdecydował się pan na odwołanie dyrektora Domu Kultury?
Wysoko cenię umiejętności menadżerskie pana Zbigniewa Mieruńskiego oraz jego pierwsze dziesięć lat pracy na stanowisku dyrektora Domu Kultury. Jego inwencja w organizowaniu różnego rodzaju imprez oraz zajęć była wówczas imponująca. Bardzo chwalę też pozytywne dyskusje z Urzędem Miejskim i radnymi na temat zmiany wyglądu Domu Kultury i jego doinwestowania, które były w tym czasie prowadzone. Za ten okres w szczególności mu dziękuje. Natomiast w ostatnich latach dyrektor z własnej inicjatywy podjął dodatkowe zajęcia. Wolno było mu to zrobić. Jednak moim zdaniem zabierały one mu czas i nie pozwalały na takie oddanie się zarządzanej instytucji, jak było to w latach poprzednich.
Miedzy mną a panem Mieruńskim nie ma sporu merytorycznego. Nie ma też dyskusji, czy byłby on dobrym dyrektorem, gdyby się angażował w pracę jak na początku. Nie ulega wątpliwości, że tak. Jeszcze raz chcę powtórzyć, że Dom Kultury pod jego kierownictwem przez wiele lat rozwijał się w sposób prawidłowy. W pewnym momencie jednak Zbigniew Mieruński zapewne doszedł do wniosku, że chciałby się poświecić innej dziedzinie. Mam tu na myśli organizacje pozarządowe. Jest to cel szczytny i chwalebny. Jednak to zaangażowanie nie powinno odbywać się kosztem należytego nadzoru i oddania dla instytucji, dla której się pracuje.
Burmistrz jest taką instytucją, która czasem musi postąpić wbrew swoim sympatiom i części opinii publicznej. Tego wymaga uczciwość wobec wyborców. Przykładem podobnej sytuacji może tu być ustanawianie podatków od nieruchomości czy innych podatków lokalnych na możliwie maksymalnym poziomie. To też nigdy nie spotyka się z sympatią wyborców. W efekcie daje jednak dla tych samych osób bardzo dobre efekty. Wiem o tym i nie idę na łatwiznę czy populizm. Na tym właśnie polega odpowiedzialność wobec wyborców. Ten, który nie wykazuje takiej odpowiedzialności, na krótką metę podlizuje się wyborcom. W efekcie jednak działa przeciwko nim. Jako burmistrz od kilku lat zwracałem uwagę dyrektorowi Domu Kultury, że zbyt dużo czasu poświęca na działalność na rzecz organizacji pozarządowych, a zbyt mało i zbyt rutynowo podchodzi do swoich podstawowych obowiązków, za które płacą mu gołdapscy podatnicy. Także ci, którzy w tej chwili bardzo żałują odejścia Zbigniewa Mieruńskiego, lecz nie mają pełnej wiedzy na ten temat. Podkreślam, że darzę go osobistą sympatią. Uważam, że jest to człowiek o bardzo dużym potencjale. Jego działania nie mogą się jednak sprowadzać do częściowego lekceważenia wyborców.
Od czterech lat dyskutowaliśmy w różnych gremiach na temat usytuowania wartościowego człowieka, jakim jest Zbigniew Mieruński. Nie chcieliśmy marnować jego talentu. Wielokrotnie proponowałem mu przejście do Urzędu Miejskiego w Gołdapi, np. na samodzielne stanowisko do spraw kontaktów z organizacjami pozarządowymi. Przy każdej propozycji oferowałem niezłe wynagrodzenie. Dyrektor Domu Kultury nie wyrażał jednak zgody na zmianę miejsca pracy. Było mu wygodniej w sytuacji, gdy miał bazę materialną i instytucjonalną, a jednocześnie mógł, niekoniecznie po godzinach pracy, wykonywać czynności związane z organizacjami pozarządowymi. W związku z tym, w ciągu ostatnich kilku miesięcy podjąłem ostateczną dyskusję ze Zbigniewem Mieruńskim. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że współpraca moja z nim jako dyrektorem Domu Kultury jest niemożliwa. Na początku Zbigniew Mieruński proponował, że to on zrezygnuje ze stanowiska, po czym zmienił zdanie. Dlatego też podjąłem decyzję o jego odwołaniu z dniem 31 grudnia. Chciałbym jednak dodać, że choć nie będzie świadczył już pracy, to za okres do 31 marca będzie pobierał normalne wynagrodzenie. Odpowiadam w ten sposób tym, którzy zarzucają mi bezduszność mówiąc, że przed świętami pozbawiłem człowieka możliwości utrzymania. Jest to nieprawda. Co więcej, poszedłem mu na rękę i weźmie też ekwiwalent za urlop.
Chciałbym zwrócić też uwagę na porównanie jego zarobków uzyskiwanych z tytułu pracy w Domu Kultury i z innych źródeł. Dane posiadam z jego oświadczeń majątkowych. Dochody z innych źródeł są to w tym przypadku pieniądze uzyskiwane głównie z pełnienia funkcji koordynatora w różnego rodzaju projektach unijnych. To nie jest nic złego. Jeśli ktoś pisze program i jest jego koordynatorem, to ma prawo do wynagrodzenia. W roku 2003 proporcje w jego zarobkach w tych kategoriach wynosiły 87% do 13%. Rok później było to już 81% do 19%. W 2005 70% do 30%, a w trzech następnych latach już tylko 65% do 35%. Ta tendencja daje do myślenia. Szlachetny cel współpracy z organizacjami pozarządowymi przy okazji dawał niezłe profity. Przykładowo w roku 2008 wynagrodzenie dyrektora z tytułu umowy o pracę w Domu Kultury wynosiło 68.905zł, a działalność wykonywana osobiście, jak to jest sformułowane w oświadczeniu majątkowym, przyniosła mu 37.230zł. Jest to niezłej klasy samochód. Nie zazdroszczę tego wynagrodzenia za pracę. Uważam jednak, że jako burmistrz musiałem w końcu przeciąć niezdrową sytuację polegającą na tym, że tempo i jakość pracy dyrektora Domu Kultury pogorszyła się, a działania były typowo rutynowe. Wynikało to głównie z tego, że Zbigniew Mieruński zbyt dużo czasu poświęcał tym dodatkowym, zarobkowym pracom, które wzbogacały jego budżet domowy. Ciężko mi jest to mówić i nie planowałem na ten temat rozmawiać. Zirytowałem się jednak grudniowymi wypowiedziami dyrektora na forum. Pod pierwszym artykułem o jego odwołaniu większość wypowiadała się pozytywnie o dyrektorze Domu Kultury. Internauci mają prawo do takich wypowiedzi, bo nie znają całości sprawy. Natomiast Zbyszek dwa razy wypowiedział się w sposób następujący, że bardzo dziękuje za poparcie, oraz uważa, że być może dzięki tym wypowiedziom dyskusja w gminie Gołdap nabierze nowego, lepszego wymiaru. Człowiek, który prowadzi działalność z organizacjami pozarządowymi i otrzymuje za to niezłe, jak na warunki gołdapskie, pieniądze, to powinien powstrzymać się od tego typu komentarzy. Dlatego też taka otwarta i jasna moja odpowiedź. Jako burmistrz nie mogłem tolerować dualizmu polegającego na tym, że ktoś jest jednocześnie dyrektorem Domu Kultury i bazując niekiedy na materialnych dobrach tej instytucji zarabia niemałe pieniądze do własnej kieszeni. Gdyby ta działalność była bezpłatna, też miałbym trochę żalu. Jego główny etat polegał bowiem na byciu dyrektorem Domu Kultury.
Czy odwołanie Zbigniewa Mieruńskiego z piastowanego stanowiska oznacza, że drzwi Domu Kultury zostały zamknięte przed nim na stałe?
Jeśli Zbigniew Mieruński nie odrzuci pewnej propozycji, którą zresztą sam złożył, to nie wykluczam pozostawienia go w Domu Kultury na pół etatu. Zajmowałby się dziedziną, którą najlepiej robi, czyli dotyczącą kontaktów z organizacjami pozarządowymi. Pozostawiłem mu również koordynatę dwóch dużych projektów. Wynikiem jednego z nich być może będzie powstanie parku i centrum rozrywki w Grabowie. To nie jest tak, że pan dyrektor nie ma z czego żyć. Tym osobom, które płakały nad jego losem, że nagle przestanie mieć z czego utrzymywać rodzinę odpowiadam, że pan Mieruński doskonale da sobie radę. Moje kilkuletnie apele nie dawały skutku i musiałem w końcu podjąć zdecydowanie męska decyzję, pomimo, że znamy się kilkanaście lat. Czasem trzeba się przeciwstawić części opinii publicznej, żeby mieć czyste sumienie.
Kto do czasu wyboru nowego dyrektora będzie zarządzał Domem Kultury?
Obecnie obowiązki dyrektora pełni Marta Jurgiełan.
Jaki powinien być nowy dyrektor Domu Kultury?
Powinien być takim dyrektorem, jakim był Zbigniew Mieruński w pierwszej dekadzie swojej pracy. Powinien umiejętnie połączyć organizację imprez masowych z nadzorem nad prowadzeniem tego, do czego Dom Kultury jest powołany. Mam tu na myśli różnego rodzaju sekcje rozwojowe dla młodzieży oraz opiekę nad świetlicami wiejskimi. Powinien mieć też dobry kontakt ze szkołami i innymi instytucjami, które tworzą tkankę kultury. W ostatnich latach zauważyłem pewną atomizację, dom Kultury sobie, OSiR sobie a szkoły sobie. Uważam, że dyrektor Domu Kultury powinien być osobą i instytucją, która w naszym imieniu powinna nawet koordynować niektóre działania, oczywiście nie pozbawiając autonomii tych instytucji. Wydaje mi się, że oprócz organizacji dotychczasowych imprez, które powinny być, powinien także dbać o to, co udało mi się wreszcie wywalczyć w ubiegłym roku. Chodzi o to, żeby w prawie każdą niedzielę w centrum miasta coś się działo, żeby były imprezy dla różnych części społeczeństwa. A to jazz, a to muzyka poważna, a to występy naszych rodzimych artystów, a to impreza z okazji Powstania Warszawskiego. Marzyło mi się to, o co prosiłem Dom Kultury od ośmiu lat. Chciałem, żeby w sobotę i niedzielę ożywić centrum miasta, żeby ludzie - nawet przypadkowi - mogli sobie usiąść na ławeczce i posłuchać muzyki czy obejrzeć bardziej lub mniej profesjonalnych artystów. Dobrze byłoby, żeby ten element też został wzięty pod uwagę. Poza tym Dom Kultury działa na niezłym poziomie. To nie jest tak, że Zbigniew Mieruński pozostawił po sobie spaloną ziemię. On go rozwinął. Jeszcze raz podkreślam, że gdyby koncentrował się na tym, do czego za moim pośrednictwem powołali go mieszkańcy Gołdapi, nadal byśmy współpracowali. W związku z tym, że postawił na pracę zarobkową poza Domem Kultury, nie mogłem tego dalej tolerować.
Czy są już kandydaci na stanowisko dyrektora?
Na gołdapskiej giełdzie nazwisk internauci wymieniają pewniaków, jakoby umówionych już ze mną. Jeśli ktoś jednak uważnie przeczytał kryteria, jakie zostały ustanowione w naborze na stanowisko dyrektora to zauważył, że nie zawsze spełniają oni te wymagania. Tak jest między innymi w przypadku Roberta Magilnickiego, który nie posiada co najmniej trzyletniego stażu pracy na kierowniczym stanowisku. Jeśli chodzi o drugą osobę wymienianą jako pewniaczkę, to nie mam pojęcia, czy spełnia ona te kryteria, bo nie znam jej na tyle dobrze. Znamy się bowiem tylko z widzenia. Nie wiem, kto będzie nowym dyrektorem i czy ktokolwiek się zgłosi. Mam nadzieję, że tak.
A co się stanie, jeśli nikt się nie zgłosi? Będzie kolejny konkurs?
Nie chcę uprzedzać faktów. Zwracam jednak uwagę, że nie musiałem ogłaszać konkursu. Mam bowiem uprawnienia do powoływania i odwoływania dyrektora Domu Kultury bez niego. Dla czystości i transparentności wyboru chcę jednak, aby dyrektor był wyłoniony w drodze konkursu. Jeśli nikt się nie zgłosi, to nie pozostawię Domu Kultury bez dowództwa. Wówczas będzie to dla mnie nowy problem. Na razie Marta Jurgiełan jako p.o. dyrektora dobrze go poprowadzi.
Dziękuję za rozmowę.