Pytanie za 100 punktów: co łączy operę komiczną ze współczesną reklamą, przerywnikiem filmu lub innego programu telewizyjnego? Okazuje się, że bardzo wiele. Można powiedzieć, że współczesny reklamowy przerywnik traktowany jako czas na zrobienie herbaty lub kawy w czasie długiego filmu to nic innego, jak intermezzo, czyli wstawka muzyczno-dramatyczna wykonywana między aktami opery. Cel ten sam, efekt niesamowicie różny, a w przypadku opery komicznej można pokusić się o stwierdzenie, że wręcz niesamowity.

O niesamowitości, wdzięku i kunszcie opery komicznej przekonali się bywalcy wtorkowych spotkań z Filharmonią Narodową w Szkole Muzycznej w Gołdapi. Na pewien czas stali się świadkami rozterek bogatego, starego kawalera Umberta (Jacek Parol / baryton), tyranizowanego przez sprytną służącą Serpinę (w tej roli częsty gość szkoły Agata Marcewicz - Szymańska / sopran), której pomocy udzielił niemy sługa Vespone (Jan Mołdawski, jednocześnie przezabawny reżyser inscenizacji). Artystom przy fortepianie towarzyszył Witold Wołoszyński.

Niesamowite głosy i gra aktorska wciągały i bawiły niemal do łez. Wydawać się mogło niemożliwym, iż ten utwór wyszedł spod ręki młodego, niespełna 26-letniego kompozytora Giovanniego Battisty Pergolesiego. Jego życie świadczy o tym, iż pochodzenie nie zamyka nam drogi przed rozwojem i sukcesem. Giovanni Pergolessi był synem szewca. Jego talent odkrył pewien arystokrata, który opłacił mu naukę w konserwatorium. Nauka i sumienna praca nadspodziewanie szybko przyniosły owoce. Młody Pergolessi został kapelmistrzem na dworze księcia Stigliano i szefem miejskiej opery w Neapolu.

Kolejne muzyczne spotkanie z Filharmonią Narodową już w styczniu. Zapraszamy na nie Państwa już dziś.