„To powinna być w pełni świadoma decyzja..." – rozmowa z Pawłem Grzybowskim, 23-latkiem, na co dzień pracownikiem firmy Budomex, a w życiu prywatnym 340 w Polsce dawcą szpiku kostnego w tym roku. Rozmawia Zuzanna Osiecka.


Zacznijmy od początku. Gdzie, jak i kiedy zaczęła się twoja przygoda dawcy?

Wszystko zaczęło się 2 lata temu. Na uczelni gdzie studiowałem, był dzień dawcy szpiku. To rozpoczęło się bardzo spontanicznie. Byłem tam z kolegami, przeglądaliśmy ulotki i jeden z nich zdecydował się na zarejestrowanie, ale dodał, że sam tego nie zrobi. Namówił mnie, abym też się zgłosił. Wypełniłem formularz, pobrano mi próbkę krwi do badania.

Co było później, jak nawiązano z tobą kontakt?

Po około miesiącu dostałem list z fundacji, że „nadaję się" na potencjalnego dawcę, to znaczy jestem oficjalnie zarejestrowany w bazie, ale nie ma dla mnie konkretnego biorcy. Otrzymałem kartę i numer dawcy. Po pewnym czasie, a dokładnie rok temu w sierpniu, zadzwonił telefon z fundacji. Dowiedziałem się, że jest biorca, który ma antygeny zgodne z moimi. Dla pewności moja krew musiała zostać pobrana jeszcze raz. Działa to na takiej zasadzie, że dla chorego przewiduje się kilka osób, jednak dawcą zostaje ta, której antygeny są najbardziej zbliżone do antygenów biorcy. Sam mogłem wybrać szpital, w którym oddam krew, tak by nie przeszkadzało to w moim obecnym życiu. We wrześniu zadzwoniono do mnie z informacją, że kwalifikuję się do bycia dawcą dla konkretnej osoby. W listopadzie otrzymałem trzeci telefon z fundacji. Potrzebowałem badań szczegółowych m.in. EKG, USG, badania krwi. Zaoferowano mi badania w 3 klinikach: w Warszawie, w Gliwicach lub w Dreźnie. DKMS zaproponował mi najbliższą klinikę – w Warszawie. Wszystko po to, by ułatwić mi dojazd. Po czasie okazało się jednak, że mam stawić się w Dreźnie, ponieważ tam najszybciej odbyć się będzie mogło badanie, a później pobranie. Po powrocie z Niemiec dowiedziałem się, że termin oddania szpiku ustalono na początek grudnia. Niestety ze względu na stan zdrowia biorcy, 4 dni przed pobraniem przełożono moją wizytę w Dreźnie na 2 miesiące później. Następnie znowu, ale o 3 miesiące. Zacząłem wątpić, że to się uda. Nie była to wina szpitala czy fundacji, wynikało to po prostu z sytuacji, w jakiej był chory. Po tym czasie szczegółowe badania były już nieaktualne. W sierpniu br. pojechałem do Drezna powtórzyć badania. Tym razem wszystko odbyło się bez większych przeszkód. Termin oddania szpiku kostnego ustalono na 4 września.

Czy w twoim przypadku pobierano szpik z komórek macierzystych, czy tak jak według powszechnych opinii z kręgosłupa?

Pobieranie szpiku kostnego z kręgosłupa to wielki mit! Naprawdę polega na tym, że u 80% dawców szpik pobiera się z krwi obwodowej, a w 20% przypadków szpik pobiera się z wnętrza talerzy kości biodrowych. W mnie była to ta druga opcja. Wybiera się ją, gdy dawca ma niewielką masę ciała lub gdy szpik jest przeznaczony dla dziecka. Dawca musi być w wieku od 18 do 55 lat. Wbrew wszelkim przekonaniom, to wcale tak bardzo nie boli. Po zabiegu, który trwał około 50 minut łącznie z procesem anestezjologicznym, czyli podaniem narkozy oraz wybudzeniem, przez kilka dni odczuwałem ból jak po uderzeniu, ale później było normalnie. W miejscach pobierania nie ma śladu.

Kim jest biorca? Widziałeś go, miałeś z nim kontakt?

Niestety, dawca początkowo może poznać tylko 3 główne informacje o chorym. Moim biorcą okazała się być 22-letnia kobieta ze Stanów Zjednoczonych. Po 3 miesiącach od przekazania szpiku, będę mógł otrzymać informację na temat stanu jej zdrowia. Oczywiście między bliźniakami genetycznymi może odbywać się korespondencja. Dopiero po dwóch latach, jeżeli obie strony tego chcą, fundacja DKMS zorganizuje spotkanie.

Jeżeli chodzi o wyjazdy, poświęcony czas, wyżywienie, opiekę kliniczną - kto pokrywa wszystkie koszty?

Wszystkie koszty pokrywa fundacja: wyżywienie, nocleg, transport. Mimo, że znam niemiecki to DKMS zapewnia mi tłumacza, który jest ze mną przez cały pobyt za granicą. Dodam, że jeżeli chodzi o towarzysza, to na pobranie szpiku można kogoś ze sobą zabrać. Ja wziąłem brata.

Co czułeś, gdy oddałeś szpik? Jak to jest być dawcą?

To wspaniałe uczucie. Gdy zadzwonił telefon czułem radość i szczęście. Nie uważam się za bohatera. Po prostu myślę, że to dobrze, że moja pomoc się komuś przydała.

A może na koniec skierujesz jakieś słowa zachęty do gołdapian?

Nie chcę namawiać czytelników, ale jeśli dzięki naszej rozmowie chociaż jedna osoba zdecyduje się zostać potencjalnym dawcą i zarejestruje się w bazie, to będzie nasz wspólny sukces. Oczywiście nie chcę nikogo zniechęcać do oddania szpiku, to bardzo potrzebne, ale chodzi mi o to, że to powinna być w pełni świadoma decyzja. Nie należy nakłaniać ani zmuszać dawców do ofiarowania szpiku. Istnieją przypadki, w których dawca – często ostatnia deska ratunku, wycofuje się w najważniejszym momencie. Jeżeli ktoś chce być dawcą, jest tego w pełni świadomy, to świetnie. Możliwe, że przywrócisz komuś zdrowie... Są przypadki, w których dawcy ofiarowywali szpik nawet trzem osobom. Ale jak wspominałem – jeżeli się wahasz to lepiej nie ryzykuj, bo możesz komuś zabrać ostatnią szansę na życie. Dla zainteresowanych: są dwie możliwości zarejestrowania się - podczas organizowanego dnia dawcy lub poprzez rejestrację na stronie internetowej www.dkms.pl, gdzie można dowiedzieć się więcej. Są tam również opisane historie innych dawców.

Chciałbym jeszcze podziękować paru osobom, które towarzyszyły mi w tej całej akcji: koordynatorce DKMS-u Zuzannie Jastrzębskiej, tłumaczowi Maciejowi Luchowskiemu oraz personelowi kliniki Carl Gustaw Carrus.

Dziękuję za rozmowę. Życzę dużo zdrowia.

Również dziękuję, cała przyjemność po mojej stronie.

 

Jesteśmy na Google News - obserwuj nas!

 

Podobał Ci się artykuł? Doceniasz działalność goldap.info?
Jeśli uważasz, że to co robimy jest wartościowe, postaw nam wirtualną kawę.