Na odcinku jednokierunkowym ulicy Partyzantów od wielu lat w ciągu dnia są problemy z zaparkowaniem samochodu. Z powodu braku miejsca, niektórzy kierowcy parkują na pobliskich podwórkach. Tak też było w ubiegłą środę, gdy z tyłu budynku z numerem 16B ktoś z rana postawił swoje auto.
- Około godziny 8 wyjrzałem przez okno na podwórko, a tam stał nieznany nam samochód - mówi Grzegorz Kozioł, mieszkaniec budynku. - Nie miałbym nic przeciwko, ale kierowca postawił go tak, że zablokował mi i sąsiadce Ewie wyjazd z garaży. Wezwaliśmy policję.
Przybyli na miejsce funkcjonariusze zrobili zdjęcia i zapewnili pana Grzegorza, że jeśli auto nie będzie w ciągu godziny zabrane, to zostanie zlawetowane na policyjny parking.
Tak się jednak nie stało. Pech chciał, że po kilku godzinach 9-letni syn pani Ewy dostał ataku bólu w klatce piersiowej. Wezwana karetka zabrała dziecko do szpitala na obserwację. Matka chciała pojechać swoim samochodem za nim.
- Nie mogłam jednak wyjechać, bo zaparkowany przy garażu samochód blokował mi wyjazd - twierdzi pani Ewa. - Ponownie wezwana została policja, ale funkcjonariusze rozłożyli bezradnie ręce. Nie interesowało ich, że samochód utrudnia wyjazd czy też to, że stoi na drodze pożarowej. Byli też bardzo niegrzeczni, szczególnie policjantka. Gdy powiedziałam, że zagrożone jest ludzkie życie, ona odpowiedziała, że zaparkowany samochód nie zagraża niczyjemu życiu.
Policjanci odmówili więc podjęcia jakichkolwiek działań w stosunku do właściciela feralnie zaparkowanego samochodu.
- W takim razie od czego oni są - pyta Grzegorz Kozioł. - Przecież powinni pomagać ludziom, a oni tej pomocy odmawiają.
Funkcjonariusze okazali się pomocni chociaż w jednym, bo zawieźli panią Ewę do szpitala radiowozem. Feralny samochód po kilku godzinach przestawił sam właściciel, przepraszając za całe zamieszanie. Naczelnik sekcji prewencji i ruchu drogowego gołdapskiej policji twierdzi, że niepodjęcia działań w celu usunięcia auta przez funkcjonariuszy było działaniem prawidłowym.
- Musimy postępować zgodnie z prawem - mówi Ryszard Antolak. - Samochód ten nie był zaparkowany na drodze publicznej. Artykuł 1 prawa o ruchu drogowym mówi wyraźnie, że dotyczy ono tylko sytuacji na drogach publicznych i w strefach zamieszkania. Co zaś dotyczy faktu pozostawienia samochodu na drodze pożarowej, to pojazd można usunąć tylko w przypadku, gdy utrudnia on działania ratownicze. Tu nie miało to miejsca. Ryszard Antolak twierdzi też, że jego zdaniem oraz interweniujących funkcjonariuszy zaparkowane auto nie uniemożliwiało wyjazdu z garażu. Pozostawionego miejsca było bowiem dużo. Nie było też zagrożone niczyje życie, gdyż chorego chłopca zabrała karetka. Co mają zatem zrobić mieszkańcy ul. Partyzantów, którzy nie zgadzają się z postępowaniem i działaniami policji?
- Każdy ma prawo złożyć skargę na działania policji i jej funkcjonariuszy - mówi Andrzej Żyliński, zastępca komendanta powiatowego policji w Gołdapi. - Odpowiednie służby rozpatrzą ponownie całą sytuację, a odpowiedź zostanie udzielona na piśmie.
Problemy z parkującymi samochodami na osiedlowych podwórkach są w wielu miejscach. Okazuje się, że policja niewiele może w tej sprawie zrobić. Najwięcej zależy więc od kultury i wyobraźni samych kierowców. A może Państwo mają jakiś pomysł? Zapraszamy do podzielenia się nimi.
Komentarze do artykułu znajdują się również TUTAJ w archiwum GOLDAP.INFO