Gołdap przed laty...
12 stycznia 1980 roku"Gazeta Współczesna" na swoich łamach opublikowała:
Gołdap – Zakopane Północy
Przyjechać by tu zimą, taką jak teraz –nie za mroźną i nie za śnieżną. Na tydzień, ewentualnie dwa. Do hoteliku ciepłego z restauracją na dole i kawiarnią na wieczorne ploty. Dzień cały - deski do nóg i z góry na dół; z dołu już chodzi wyciąg. Albo inne góry, gdzieś w łańcuchu szeskim, w głuszy bez techniki i wyjeżdżonych tras, albo łazęga po oszronionych lasach nad brzegiem jezior w poszukiwaniu tropów. Przyjemny może być taki urlop, prawda?
Zgadza się ze mną Zenobiusz Borawski, naczelnik miasta i gminy w Gołdapi. Dodaje jednak: - Unikamy propagowania miasta w sezonie zimowym.
I nie jest to przesadna skromność gospodarza, ani kokietowanie publiczności. Takie postępowanie podyktowane jest względami praktycznymi. Tak bowiem jest, jeśli ktoś może przegrać na zimie, to może. Ale zimą nie traci góralka sprzedająca oscypki na Krupówkach, ajent z kawiarni „Morskie Oko" i szef restauracji „Kasprowy". Zimą w Zakopanem nie traci w ogóle nikt.
Na drugim krańcu Polski, w Zakopanem Północy, jak utarło się ładnie mówić o Gołdapi, stratny jest przede wszystkim szef nowego zajazdu „Pod Piękną Górą". Obiekt jest rzeczywiście piękny i usytuowany jak nazwa mówi, ale kokosów nie przynosi. Bo i z czego? Na 36 miejsc w części hotelowej 31 stoi wolnych. W restauracji przestronnej i drewnem pachnącej jak cały budynek cicho, sennie i pusto. Do zjedzenia wyłącznie kartacze i parówki, no bo komu tu gotować? – pyta rezolutnie kelnerka. Kawiarenka na piętrze z parkietowym kręgiem i świąteczną dekoracją jeszcze nie funkcjonuje.
- Mamy mało gości – tłumaczy recepcjonistka – więc nie ma sensu zatrudniać dodatkowego personelu.
Właśnie z gośćmi kłopot jest największy. W zajeździe i w Gołdapi. W ciągu pięciu miesięcy działalności ośrodka, kelnerka tylko dwa razy miała ręce pełne roboty. Wydarzenia te wiązały się z otwarciem placówki i pierwszym w niej Sylwestrem. Hotelowa statystyka także nie napawa optymizmem. Dotychczas ujęto w niej 532 turystów indywidualnych plus wycieczkę 40-osobową. Mało.
O wiele za mało jak na miasto, które miało to nieszczęście, iż znalazło się w dziesiątce miejscowości w kraju o przyspieszonym rozwoju turystycznym. Program tego rozwoju (międzyresortowy, ustalony w 1977 r.) okazał się jednym z tych programów, wokół których panuje atmosfera euforii i entuzjazmu, ale tylko w chwili podpisywania. O tym jednak, ze do programu, przynajmniej gołdapskiego, nie wróci pies z kulawą nogą, nikt jeszcze nie wiedział.
Bo cóż to jest ten program? Efemeryczny konkret, realizację którego trzeba się dobijać, chodzić przy nim, doglądać narodzin, udowadniać nieodłączną potrzebę. Podobno w Spal i Międzyzdrojach umiano się przy sprawie zakręcić, zaś w Gołdapi czekano na ćwierć miliarda złotych. Za te pieniądze, nie od razu, to wiadomo, miał powstać nowoczesny model turystyki letniej i zimowej. Model naukowo opracowany, przez wadze zaaprobowany, a przez wczasowiczów – oczekiwany.
Więc w pierwszej kolejności zamierzano uporządkować gospodarkę komunalną, co było w ustaleniach. Ponadto: kompleksowe zagospodarowanie Pięknej Góry z m.in. wyciągami wyższej generacji – orczykowymi i krzesełkowymi, kilkoma skoczniami, trasami saneczkowymi, nartostradami, strzelnicą biathlonową. Nie pominięto prac na brzegach jeziora, budowy dzielnicy rekreacyjnej, zaplecza obiektów sportowych i sieci placówek usługowych, handlowych i gastronomicznych.
Czy warto zresztą kończyć tę wyliczankę, skoro nie został nawet podjęty jeszcze wcześniejszy program? Tym razem w planach przyjętych w końcu lat 60-tych, od hasłem rekreacja i wypoczynek, mówiło się tak: „Plany zagospodarowania turystycznego przewidują budowę dalszych 5 ośrodków wypoczynkowych typu lekkiego, 7 pól kempingowych (350 miejsc), 2 stanic wodnych (120 miejsc), 4 stanic turystycznych (80 miejsc) oraz jednego ośrodka wypoczynku świątecznego".
Koniec końcem w Gołdapi trzeba było zejść z koturnów i zaprzestać wypatrywania 250 milionów. Trzeba było rozwój drugiej – po rolnictwie – gałęzi gospodarki w regionie oprzeć na skromniejszych przymiarkach – 78 milionów zł, jakie figurują w dziale kultura fizyczna i turystyka w „Programie przyspieszonego rozwoju miasta i gminy Gołdap do roku 1985".
Nie jest to zbyt wiele, zważywszy, że potrzeby – jak zwykle – są jedynie częścią możliwości . Dlatego też, mając na uwadze jak najpełniejszą realizację założeń, trzeba będzie odwołać się do pomocy społeczeństwa i lokalnych zakładów. To wszystko „w celu zmodernizowania i rozbudowy bazy, aby spełniała ona tak na trzy z plusem wymogi mieszkańców Gołdapi i województwa", mówi naczelnik. W „Programie..." bowiem inne pryncypia określiły wysokość lotu gołdapskiej turystyki. Konkretnie zaś brak w dokumencie rzeczy najpotrzebniejszej – ustaleń co do budowy ogólnodostępnej bazy noclegowej. Hoteli, zajazdów i moteli z pełnym zapleczem usług i o wysokim standardzie. Takiej bazy, za korzystanie z której gotowi są płacić goście krajowi i dewizowcy. Takiej, bez której – wstyd powiedzieć – nie ma co wychodzić na kraj ze sloganem bez pokrycia – Zakopane Północy.
Obecna ilość miejsc noclegowych jest mniej niż skromna. Na 5460 miejsc, z których można korzystać przez cały rok – w obiektach ogólnodostępnych i na kwaterach prywatnych jest 280. Reszta w ośrodkach zakładowych, gdzie w ramach luzów, i w zależności od humoru kierownika, można znaleźć lokum.
Z kolei z owych 280 miejsc turyści indywidualni mają prawo do nie więcej niż 40-50 miejsc. Pozostałe, na długo przed zimą, wykupiły rady zakładowe, obozy, kolonie, organizatorzy kursokonferencji. W tej pół setce miejsc (co najwyżej!) kryje się odpowiedź na pytanie, dlaczego turystyka zimowa w Gołdapi długo jeszcze będzie na etapie dorastania.
Proces ten można byłoby przyspieszyć. Co do tego nie ma absolutnie żadnych wątpliwości. Bo też być ich nie powinno, kiedy miejscowe władze i gestorzy domagają się dalszych 500-600 miejsc w bazie ogólnodostępnej. Dopiero rozwiązanie tego problemu pozwoliłoby zapewnić zakwaterowanie wczasowiczom indywidualnym, nawet tych o kilkudniowym programie pobytu. Jak zapewniają corocznie przyjeżdżający tu goście, wypoczynek w tej części kraju, tak odmiennej krajobrazowo od pozostałych regionów Polski, może być niebywałą frajdą. Starodrzewia Puszczy Rominckiej i Boreckiej, z wciśniętymi w doliny polodowcowymi jeziorkami, są idealnym miejscem do pieszych wędrówek i narciarskich zwiadów. Dla koneserów białego szaleństwa kilkanaście gór w najbliższej okolicy, z których najbardziej znana jest właśnie ta – Piękna Góra, nie opodal miasta. Na niej to zamierza utworzyć się główne centrum narciarstwa nizinnego i sportów zimowych w północno-wschodnim makroregionie.
Aktualnie udostępnione są dwa wyciągi zaczepowe oraz tzw. Mała krokiew do skoków. W przyszłym tygodniu uruchomiony zostanie trzeci, najdłuższy, bo liczący 150 m wyciąg, który wieść będzie spod zajazdu. W roku 1981, po drobnych poprawkach terenu, wyciąg ten wydłuży się do ćwierć kilometra. Rok bieżący przebiegać będzie pod znakiem planowego zagospodarowania mierzącej ponad 270 m góry. Wybuduje się kilka skoczni narciarskich, gdzie ostrogi zdobywać będzie zarówno młodzież, jak i starsi. Realizacja systemu torów saneczkowych i tras biegowych mogłaby być podjęta wcześniej, gdyby białostocki „Polsport" dał sobie w końcu radę z dokumentacją. Jeśli dobrze pójdzie, to w br. ukończy się budowę wypożyczalni sprzętu sportowego i zaplecza przy drodze do wsi Suczki. Ale inwestycją najpoważniejszą będą wyciągi: zaczepowy i krzesełkowy. O dokumentację i wykonanie tych wyciągów zwrócono się do „Mostostalu" w Zabrzu.
- Gdyby – mówi I sekretarz KMG partii, Andrzej Roszkowski – zechciały w tym uczestniczyć dyrekcje zakładów, których ośrodki tutaj się znajdują, temat zakończylibyśmy znacznie szybciej. Tymczasem możliwości społeczeństwa, które dzielnie sekunduje akcji, są o wiele mniejsze, co – siłą rzeczy – wydłuży prace.
Ta więc warunek jeden i podstawowy, kiedy mówi się o zimowej turystyce w Gołdapi: baza hotelowa i „uzbrojenie" Pięknej Góry. Sfinalizowanie tych tematów to nic innego niż to co powiedziała o zamierzeniach polskiej turystyki przewodnicząca GTK – Teresa Andrzejewska: Wspólnie z wojewodami w najbliższych latach będziemy dążyli do usuwania tych niedostatków.
Gołdapskie niedostatki winny być rozwiązane w pierwszej kolejności.
Andrzej Gawęcki
Materiał z posiadanych archiwów prasowych przygotowała Dorota Beata Grudnik-Cemborek