Ciepła zima ratuje temperaturę w mieszkaniach osób należących do Spółdzielni Mieszkaniowej w Baniach Mazurskich. Na początku listopada popsuł się jeden piec, drugi nie jest zaś w stanie ogrzać do rozsądnej temperatury ani wody, ani grzejników. Choć nie jest to problem gminy to na ubiegłotygodniową sesję Rady Gminy Banie Mazurskie przewodnicząca rady Krystyna Kokolus zaprosiła prezesa SM Mirosława Hukowicza, by ustosunkował się do całej sytuacji.
- Napływa bardzo dużo telefonów ze strony mieszkańców osiedla przy ul. Topolowej zaniepokojonych brakiem dostaw ciepła, realnego zagrożenia w dostawie wody oraz złego stanu tej spółdzielni - twierdzi przewodnicząca.
Prezes SM potwierdził, że ma awarię jednego kotła grzewczego, a drugi samodzielnie jest za mało wydajny. Naprawa jednak jest bardzo kosztowna, dlatego też Mirosław Hukowicz wystąpił do Agencji Nieruchomości Rolnych o nieodpłatne przekazanie specjalnych palników do spalania tzw. oleju ciężkiego. To prawdopodobnie właśnie niedostosowanie instalacji do tego rodzaju paliwa powoduje częste usterki. Mazut choć mniej wydajny jest jednak znacznie tańszy od oleju lekkiego, dlatego SM z niego korzysta. Przez tydzień od momentu otrzymania palników nie udało sie jednak ich zamontować.
- Urządzenia przesyłowe, które są w kotłowni wymagają przeróbki, by dostosować do nowych palników - informuje prezes.
Problem dotyczy też dostaw wody. Spółdzielnia ma ogromne zadłużenie u prywatnego dostawcy. Spłaciła co prawda jego część, jednak widmo odcięcia dostaw nadal nie minęło. Prezes wierzy, że uda się dogadać z firmą.
- Całe szczęście, że nie mamy zimy - twierdzi radny Franciszek Ozimek. - W domach jest tylko po 15 stopni ciepła. Rodziny, co nie mają małych dzieci, to jakoś wytrzymają. Śpią w kożuchach, kurtkach. To się przeżyje. Błąd polega na tym, że do remontu tej kotłowni nie brano się przez całe lato. Nie zrobiono ani zapasów paliwa, ani jej przeglądu. Druga rzecz, która mnie denerwuje to fakt, że remont pieca jest robiony opieszale. To nie może się ciągnąć dwa tygodnie i nic się nie robi, bo się czeka na jakąś część. Dzisiaj zamawiam do 14, jutro już jest. Tak działają dzisiaj hurtownie i szanujące się firmy, które robią piece. Co by było, gdyby było -30 stopi? Pozamarzałyby wszystkie rury i koniec.
Prezes broniąc się stwierdził, że to się wiąże z dużymi kosztami, na które budżetu spółdzielni nie stać. Dlatego próbuje elementy do naprawy pozyskać we własnym zakresie, podobnie postępuje z samą naprawą. Poza tym opóźnienie uzasadnił też tym, że jest okres świąteczny. Zdaniem Ozimka w przypadku awarii nie ma świąt i naprawy powinny być przeprowadzone niezwłocznie.
Spółdzielnia jest zadłużona, wielu jej członków nie płaci czynszów i innych opłat. To zaś przekłada się na jej kondycję. Beata Budzińska zapytała, czy prezes coś robi, by ściągnąć długi.
- Czy są jakieś kroki podejmowane, oprócz tych kartek wywieszanych, które do niczego nie prowadzą - twierdzi radna. - Są różne sposoby na ściągnięcie. Tym bardziej, że jest taka możliwość, bo niektórzy dłużnicy pracująca na etatach w firmach państwowych.
Wójt kończąc wystąpienie i dyskusję z prezesem Hukowiczem zwrócił uwagę też na to, że spółdzielnia zalega gminie od kilku lat z opłatami za odprowadzanie ścieków. Nawet jeśli doszłoby do upadku spółdzielni, te pieniądze będą musiały być wyegzekwowane. Zdaniem Ryszarda Bogusza, trzeba zdawać sobie sprawę, że lokatorzy mogą do takiej sytuacji doprowadzić i po części będą temu winni.