BANIE MAZ./ŻABIN. „Houston, mamy problem” - te znane słowa mogły paść z ust wójta Bań Mazurskich, gdy otworzył jedyną ofertę na wykonanie robót budowlanych w budynku po byłej szkole w Żabinie. Kwota wskazywała bowiem, że na wykonanie inwestycji w tym roku szans nie ma.
Gdy zlikwidowana została szkoła w Żabinie, budynek po niej zaczął niszczeć. Poprzednie władze gminy nie miały zupełnie pomysłu na jego zagospodarowanie. Nowy wójt już na początku miał kilka pomysłów. Realna szansa na realizację jednego z nich, tj. utworzenie środowiskowego domu samopomocy pojawiła się w drugiej połowie roku, gdy wojewoda zagwarantował środku na inwestycję. Tuż przed wyborami parlamentarnymi Marian Podziewski poinformował mieszkańców gminy Banie Mazurskie, że Urząd Wojewódzki dołoży jeszcze więcej pieniędzy do tej inwestycji. Warunkiem w każdym czasie było jednak wykonanie prac oraz ich rozliczenie do końca bieżącego roku.
Kilkanaście dni temu, gdy rada gminy podjęła stosowne uchwały i do gminy wpłynęły odpowiednie dokumenty od wojewody, ogłoszony został przetarg na wykonanie robót. Swój akces zgłosiła tylko jedna firma, a jej oferta była o około 0,2mln wyższa od kwoty, jaką na ten cel przeznaczył wojewoda. Jak informuje Łukasz Kuliś, gmina do inwestycji nie mogła dołożyć swoich pieniędzy. Wójt nie miał więc wyjścia, musiał unieważnić przetarg.
Teoretycznie jest możliwe ogłoszenie kolejnego przetargu. To byłoby jednak bardzo ryzykowne. Jeśli wszystko przebiegłoby bez zastrzeżeń, skuteczne jego rozstrzygnięcie nastąpiłoby pod koniec listopada br. Na wykonanie prac, odbiory i rozliczenie inwestycji zostałby więc miesiąc. W praktyce byłoby to tylko około 3 tygodni, bowiem trzeba odliczyć dni świąteczne. W tym czasie musiałyby zostać wykonane roboty wewnątrz i na zewnątrz budynku. Zbliżą się zima, nikt nie może zagwarantować, że pogoda sprzyjałaby inwestycji. Ryzyko niewyrobienia się z pracami w terminie jest duże i realne. Wójt gminy uznał, że zbyt duże i nie podejmie go. W przypadku, gdyby do końca roku nie było wszystko zakończone, gmina musiałaby zwrócić pieniądze wojewodzie (i tak musi), a wykonawcy robót zapłacić z gminnych środków. To mogłoby rozłożyć budżet lokalnego samorządu na wiele lat.
Łukasz Kuliś twierdzi, że się nie poddaje. Wykorzystując przygotowaną, kompletną dokumentację na początku przyszłego roku planuje bowiem ponownie wystąpić z wnioskiem o sfinansowanie przez wojewodę realizacji inwestycji w Żabinie. Tylko czy wówczas jeszcze będą sprzyjające ku temu warunki polityczne w stolicy województwa?