Kiedy Volvo wydało komunikat, że swoim cegłolotom wprowadzi ograniczenie prędkości do 180 km/h, podniósł się rwetes niewyobrażalny, a w ślad za oburzeniem pojawiły się jeszcze tylko ogłoszenia firm, które taki ogranicznik zdejmą. Następne w kolejce do ograniczeń prędkości ustawiły się Renault i Dacia.
180 to i tak za dużo
Nie będzie to raczej popularna opinia, ale i tak ją wypowiemy. Nie istnieje absolutnie żaden powód, żeby samochody na drogach w ogóle mogły się poruszać szybciej niż 140 km/h i w zasadzie tutaj powinien być ustawiony ogranicznik. Co więcej – polskie ograniczenie (a nigdzie indziej tak wysokiego nie ma) zostało wprowadzone na zasadzie „i tak jeżdżą szybko, to im na to pozwolimy”, co jest ekstremalną głupotą. I teraz tak: możesz wziąć sobie VIN auta, wrzucić go w bestvin.pl i się okaże, że samochód ma 10 poduszek, ochronę pieszego, automatyczny system awaryjnego hamowania i masę innych rozwiązań bezpieczeństwa. Zgoda, to wszystko ważne, ale nie oznacza automatycznie, że możesz jechać w mieście 100 czy bodaj tylko 60 km/h. Nie możesz. I dlatego zresztą Renault już zapowiada, że w przyszłości prędkość będzie ograniczana dynamicznie z bazy ograniczeń na danym odcinku.
Nie tylko wypadki, ale jeszcze zepsuty rynek
Przyczyną zdecydowanej większości zdarzeń drogowych jest nadmierna prędkość. Nieuwaga, alkohol, zły stan dróg – one się też przewijają, ale wszystkie inne przyczyny nie mają razem takiego znaczenia, jak sama prędkość. Można by więc z pewną dozą prawdopodobieństwa założyć, że gdyby tak ograniczenia prędkości działały bardziej rygorystycznie, to zapewne wtedy i aut po dzwonach byłoby mniej w komisach.
O, na to już każdy patrzy przychylnym okiem, bo przecież dziś raporty z carVertical dość regularnie alarmują, że oglądany samochód ma wypadkową historię. I pewnie – ogranicznik na 180 nie usunie na pewno nawet kilku procent tych przypadków, ale gdyby był ustawiony na takiej wartości, jaka rzeczywiście jest logiczna, to już by mógł. Może więc ten argument Cię przekona: jeśli nikt nie będzie mógł zasuwać jak dziki, to może przy kolejnym zakupie używanego auta będziesz miał trochę mniej problemów.
Moja wolność!
Powiedzmy to wprost: wolność wyboru nie obejmuje przekraczania limitów prędkości. Pal licho mandaty, ale każdy taki epizod to igranie ze śmiercią – najczęściej, siedząc w bezpiecznym aucie, ryzykujesz jednak cudzym życiem, więc łatwo to zbagatelizować. Ale pamiętaj, że nie tylko Ty masz wolność szybkiej jazdy. Inni mają też wolność życia. A Tobie, jeśli wolności mało, proszę bardzo: kup auto, zdejmij ogranicznik i jedź na tor. Nie narzekaj, że torów nie ma. Nie ma, ponieważ te, które powstały, stoją puste, bo przez januszowanie ludzi takich jak Ty, wyścigi przeniosły się na autostrady, bo przecież tam taniej niż na torze.
Jeśli regularnie korzystasz z prędkości powyżej 180 km/h to problem nie leży w samochodzie – leży w Tobie, bo już dawno powinieneś stracić prawo jazdy za nieodpowiedzialny, żeby nie powiedzieć, że skrajnie głupi sposób korzystania z dróg. I tyle. Nawet nie musimy sięgać po argumenty dotyczące spalania i ekologii, żeby uzasadnić, dlaczego 180 km/h to nadal zdecydowanie za wysoko jak na jakiekolwiek ograniczenia prędkości w samochodach.